Moja Muzyczna Biografia - część 1
1970 - 1999
Nazywam się Zbyszek Lemański. Urodziłem się 9 czerwca 1970 roku. Jestem zodiakalnym bliźniakiem
W moim domowym archiwum znalazłem kilka zdjęć, które zostały zrobione prawdopodobnie w okresie kilku lat po moim urodzeniu. Postanowiłem, że od pokazania tych zdjęć rozpocznę.
Od najmłodszych lat muzyka zajmowała bardzo ważne miejsce w moim życiu już od wczesnych lat dziecięcych. Gdy miałem 4 lata tato kupił mi akordeon i nauczył mnie grać kilka melodii. Na egzamin do szkoły muzycznej pierwszego stopnia pojechałem z instrumentem, zagrałem i… reszta była już tylko formalnością.
Zostałem uczniem Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Fryderyka Chopina w Będzinie (ciekawostka: gdy miałem 19 lat, zaraz po maturze, przepracowałem w tej szkole jeden rok jako nauczyciel w klasie akordeonu. To była moja pierwsza i zarazem ostatnia „nauczycielska” praca na etacie. Już wtedy zauważyłem, że zawód nauczyciela raczej nie jest dla mnie).
Od samego początku, od pierwszej klasy wiedziałem, że muzyka to jest to co che robić przez resztę życia. Nawet nie wyobrażałem sobie siebie w innym, nie muzycznym zawodzie. Postanowiłem, że będę muzykiem.
Nadszedł moment, kiedy tato kupił mi „organy” (tak w latach 80 nazywany był elektroniczny instrument klawiszowy). Najpierw było to 4 oktawowe Casio z kilkoma barwami, potem Piano String Vermona a kilka lat później szczyt marzeń tamtych lat Organy B11. Trzeba było stać całą noc w kolejce pod sklepem muzycznym w Katowicach na Warszawskiej, żeby kupić takie cudo.
Zwróćcie uwagę jaki plakat wisi na ścianie przede mną: zespół KOMBI (początkowy skład jeszcze ze Sławomirem Łosowskim)
Klawisze Łosowskiego i jego sekwencer wprawiały mnie w zachwyt i budowały moje marzenia o takim sprzęcie i takiej karierze. Oczywiście miałem jeszcze wielu muzycznych idoli, głównie „zagranicznych”.
Żeby zostać muzykiem, drugi stopień szkoły muzycznej był do tego niezbędny. Wiedziałem, że chce uczyć się w Liceum Muzycznym im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Było to najlepsze (wtedy i dalej tak jest) liceum muzyczne w Polsce. Nauka trwała tam sześć lat. Dostałem się od razu do trzeciej klasy – klasy Akordeonu.
Dzisiaj w tym budynku mieści się Akademia Muzyczna. Gmach został odnowiony i dobudowana została Sala Koncertowa. Liceum zostało przeniesione na osiedle Tysiąclecia. A w mojej byłej klasie aktualnie jest „łazienka” i szatnia.
LICEUM MUZYCZNE I MÓJ PIERWSZY ZESPÓŁ
W liceum poznałem wielu wspaniałych ludzi (z wieloma, a właściwie prawie ze wszystkimi utrzymuje kontakt do dziś) z którymi stworzyłem pierwszy swój zespół. Miałem wtedy 17 lat. Nazwaliśmy się WEDDING BAND i postanowiliśmy że będziemy grać na weselach, zabawach i wszelkich imprezach okolicznościowych. Artur na klawiszach B-11, maszynie perkusyjnej i wokalu, Michał na saksofonie i ja… na basie i wokalu. W zespole zajmowałem się także rozpisywaniem partii nutowych. Tak, dobrze słyszycie. Nie było wtedy drukarek, komputerów ( tzn były, ale zarezerwowane dla najbogatszych i wybranych). Wszystkie nuty pisałem ręcznie na papierze nutowym. Ćwiczyliśmy, probowaliśmy i kilka miesięcy później byliśmy już firmowym zespołem FSM (Fabryki Samochodów Małolitrażowych), gdzie graliśmy bardzo dużo imprez. Kilka miesięcy później maszynę perkusyjną zastąpiliśmy żywym perkusistą – moim bratem Darkiem. Byliśmy już na żywo grającym i śpiewającym kwartetem o nazwie MAFIA BAND
Już wtedy w liceum zacząłem pasjonować się nagrywaniem. W ostatniej klasie kupiłem sobie magnetofon szpulowy ARIA. Był stereofoniczny i miał cztery ścieżki oraz możliwość przegrywania ze ścieżki na ścieżkę jednocześnie dogrywając nowy instrument lub wokal. Można śmiało powiedzieć, że ARIA była moim pierwszym „Studiem Nagrań” (do dziś ją mam, stoi w studio i jest na chodzie, ale oczywiście już na niej nie nagrywam).
Z chęcią uczęszczałem na dodatkowe zajęcia z Fonotechniki, gdzie chłonąłem wiedzę o akustyce itp. Na szkolnych dyskotekach zajmowałem się nagłośnieniem i „puszczaniem” muzyki właśnie z mojej ARII
Wtedy zaczęły powstawać moje pierwsze kompozycje. Również w tym czasie razem z bratem Darkiem i kolegą Włodkiem założyliśmy zespół Hot-Men. Graliśmy własne piosenki na próbach w domu kultury. Jeździliśmy na przeglądy i konkursy muzyczne. Także w tym składzie zaczęliśmy grać na imprezach okolicznościowych.
MUZYCZNA MATURA I KOLEJNY ZESPÓŁ MUZYCZNY
Zdałem maturę i rozpocząłem naukę w Studium Nauczycielskim w Katowicach na kierunku „Wychowanie Muzyczne”. Jednocześnie podjąłem pracę w niepełnym wymiarze godzin jako nauczyciel w klasie akordeonu w Szkole Muzycznej 1 stopnia w Będzinie (dokładnie tak, w szkole do której sam wcześniej chodziłem).
Mniej więcej w połowie roku dostaliśmy (jako zespół Hot-Men) propozycję – Marek Hajdys z bardzo znanego wtedy zespołu reggae CASUS poszukiwał muzyków.
„Casus dwukrotny zwycięzca festiwalu Opole 1984 i 1986 piosenką „Dajemy ci reggae”. Po nagraniu kolejnych piosenek w studiu Polskiego Radia w Opolu CASUS forsuje z utworem Recepta w 1985.r antenę 3 PR i trafia wraz z nim na popularną Listę Przebojów Trójki.W tym samym roku pod koniec wakacji, utwór Fajka jajka i jamajka staje się przebojem na Konkurencyjnej antenie Lata z Radiem trafiając także na klubową listę Panoramy.Ten ostatni fakt sprawia, iż PANORAMA korzystając wraz programami 1 i 3 Polskiego Radia oraz obydwoma programami TVP z przywileju typowania uczestników finałowego koncertu Opola 86 zgłasza CASUS do udziału w galowym koncercie dwudziestym trzecim Festiwalu piosenki polskiej zatytułowanej Od Opola do Opola. W tym samym czasie zespół nagrywa w ośrodku Telewizji polskiej w Katowicach serię teledysków których premiera antenowa odbyła się na ogólnopolskiej antenie TVP2″
Oczywiście zgodziliśmy się i razem z Markiem Hajdysem (leaderem) staliśmy się nowym składem CASUS – Marek Hajdys – perkusja i wokal, Darek Lemański – bass i wokal, Zbyszek Lemański – klawisze i wokal i Włodek Siński – gitara i wokal. Na początku próby na których opanowywaliśmy najbardziej znane już przeboje grupy, m.in: Jo-Anna, Dajemy ci reggae, Fajka jajka i Jamajka itp.
Próby odbywały się w domu kultury „FAFIK” w Strzemieszycach. Mieliśmy dużą salę, nagłośnienie, mikrofony, olbrzymi piec basowy, bębny i syntezator CASIO (nie pamiętam modelu niestety) do dyspozycji kilka razy w tygodniu. Na próby zabierałem ze sobą swoje CASIO, dzięki temu na statywie miałem dwa „parapety” co ułatwiało granie na różnych barwach jednocześnie.
Do nowego repertuaru grupy – mniej w stylu reggae – dołożyliśmy oczywiście też nasze kompozycje. Piosenkę „Razem do nieba” nagraliśmy w studio Radia Katowice. Realizatorem nagrań był wtedy słynny Andrzej Prugar.
Pamiętam, że aranżacje to tej piosenki pisał dla nas znany muzyk z Gliwic ( nazwiska nie pamiętam ). Jak nagrywałem swoją partię klawiszy (pod jego „batutą”) zaproponował mi pracę – występ w zastępstwie za klawiszowca w grupie WAWELE podczas imprezy sylwestrowej w krakowskim hotelu. Miałem już swoje plany na sylwestra ale oczywiście zgodziłem się. Zagrać z WAWELAMI to była niesamowita przygoda.
Ale wracając do CASUS – przez kolejne dwa lata koncertowaliśmy, nagrywaliśmy i spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu.
Pamiętam przygodę jak zostaliśmy zaproszeni na koncert do Czechosłowacji. Wiecie, w tamtych czasach to było „coś”. Nasz pierwszy koncert za granicą i… mój pierwszy wyjazd do innego kraju.
KOLEJNY ZESPÓŁ I PIERWSZA NAGRANA KASETA
W 1992 roku po zakończeniu muzykowania z grupą Casus założyliśmy kolejny zespół DEPARTAMENT w składzie takim samym jak nasz wcześniejszy Hot-Men czyli Włodek Siński – wokal i gitara, Darek Lemański – vocal i bas, Zbyszek Lemański – klawisze, programowanie, wokal.
W latach 90 w Polsce posiadanie syntezatora z sequencerem to było wielkie wyzwanie. Po pierwsze były to bardzo drogie rzeczy a po drugie trudne do kupienia. Tak się złożyło, że jeden z moich szkolnych kolegów posiadał Rolanda D-20 (Syntezator z 8 trackowym sequencerem i trackiem perkusyjnym).
Udało mi się z nim dogadać i pożyczył mi instrument na kilkanaście dni. Mieliśmy mało czasu ale daliśmy rade. Napisaliśmy 10 piosenek, na D-20 zrobiłem aranżacje, zaprogramowałem tracki na sequencerze a na próbach szlifowaliśmy żywy bas, gitarę i vocale. Te piosenki nagraliśmy później w Studio Nagrań „Beat” w Chorzowie. Realizatorem był Krzysiek Stasiak.
Ślady zostały zapisane na 8 ścieżkowym analogowym magnetofonie podpiętym do analogowej konsolety.
Byliśmy bardzo dumni, bo to nasze pierwsze w życiu nagranie w prawdziwym studio. Znaleźliśmy wydawcę. Kasetę ukazała się na rynku dzięki Firmie Fonograficznej ASTA z Katowic.
Zagraliśmy kilkanaście koncertów, odwiedzaliśmy stacje radiowe i telewizyjne, gdzie staraliśmy się o naszej muzyce dużo opowiadać. Nie było wtedy internetu tak szeroko stosowanego jak dzisiaj. Dzisiaj było by łatwiej.
Jako DEPARTAMENT opanowaliśmy również rynek imprez okolicznościowych. Graliśmy na zabawach, sylwestrach, urodzinach, weselach i poprawinach.
I całkiem nieźle nam to szło. W pewnym momencie nasz kalendarz imprezowy był zapełniony na dwa lata do przodu. Zagraliśmy setki imprez. Graliśmy tak przez 5 lat.
W międzyczasie w 1994 roku rozpocząłem studia magisterskie na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie na kierunku Wychowanie Muzyczne, które zakończyłem obroną pracy magisterskiej w 1998 roku (tematem mojej pracy magisterskiej był System MIDI i jego zastosowanie w tworzeniu muzyki)
W tych latach kupiłem swój pierwszy komputer – ATARI 1040 ST na którym aranżowałem nasze kolejne autorskie piosenki wykorzystując słynny program CUBASE.
Po jakimś czasie zamieniłem ATARI na lepszy model – ATARI FALCON z zewnętrznym dyskiem SCSI , na którym oprócz tracków MIDI mogłem również nagrywać audio – aż 8 śladów. Pojemność dysku wystarczała na nagranie jednej piosenki. Po na graniu i zmiksowaniu trzeba było skasować wszystko żeby mieć miejsce na kolejną. Nie było możliwości (tak jak dzisiaj) wrócić do edycji po kilku dniach żeby wprowadzić poprawki.
Na ATARI powstało również mnóstwo aranżacji znanych hitów, które graliśmy na imprezach okolicznościowych. Byliśmy chyba jedynym w tym czasie zespołem, który na weselu oprócz nagłośnienia, mikrofonów i instrumentów rozkładał również komputer. Pamiętam, że tato zespawał mi specjalny uchwyt do statywu klawiszowego, żebym mógł tam postawić komputerowy monitor (czarno-biały).
Na rynku imprez okolicznościowych biliśmy kolejne rekordy popularności. Pamiętam taki moment, kiedy graliśmy w Święta Bożego Narodzenia na weselu w sosnowieckiej restauracji „Palermo”. Właścicielowi tak się spodobaliśmy, że zamówił nas na sylwestra, choć miał już zakontraktowany inny zespół. Byliśmy kolejnym. A sylwester był jedyny w swoim rodzaju – grały dwa zespoły.
Niesamowite czasy.
Również w tych latach kupiłem dwa nowe moduły brzmieniowe:
* ROLAND JV 1080, który kilka lat później wymieniłem na model JV 2080
* KORG 05/RW
Dzięki tym modułom brzmienie naszej muzyki wskoczyło na „wyższy poziom”.
KOLEJNY ZESPÓŁ | PRODUKCJA MUZYCZNA | ZAIKS
W 1997 roku postanowiliśmy nasz zespół DEPARTAMENT przekształcić w FUN-TASTIC. Staliśmy się zespołem grającym muzykę Dance. Wtedy na topie był tzw. Polski Power Dance. (I&I, Thomas, United itp.). Dlatego właśnie my także postanowiliśmy że ten gatunek muzyki będzie idealnie pasował do naszych możliwości.
Rozpoczął się także nowy etap w moim muzyczno producenckim życiu. Zostałem kompozytorem, aranżerem i producentem w słynnym KAMERTON STUDIO w Katowicach. W studio tym powstawały piosenki największych gwiazd Śląskiej muzyki szlagierowej. Pisałem dla Mirka Jędrowskiego, Piotra Szefera, Proskauer Echo, Bożeny Mielnik, Mirka Szołtyska i wielu innych. Powstało wtedy kilkadziesiąt piosenek i płyt. Ale chyba najbardziej popularne były „Serduszkowe wiązanki przebojów” – zaaranżowałem ich kilkanaście.
Mniej więcej w połowie roku ukazała się płyta zespołu U&I Kasi Metza, która wcześniej razem z Tomkiem Machlikiem tworzyła formacje I&I (największy ich przebój to „Pocałuj mnie”)
Na tej płycie znalazły się dwie moje kompozycje. Było to dla mnie bardzo ważne, ponieważ płytę wydała warszawska Firma TIC TAC, bardzo znana i ceniona na rynku muzycznym w tamtych czasach (w poźniejszych latach rozpocząłem z tą firmą współpracę producencką)
W listopadzie 1997 zapisałem się do organizacji zarządzającej prawami autorskimi ZAiKS i zarejestrowałem swoje pierwsze kompozycję: „Nie zapomnę nigdy” i „Hej, ho może tak a może nie”
W momencie pisania tej biografii (rok 2022) mam zarejestrowanych 282 utwory. Kilka lat póżniej zostałem członkiem nadzwyczajnym ZAiKS a następnie członkiem zwyczajnym, którym jestem do dziś.
PIERWSZA PŁYTA FUN-TASTIC | DEBIUT I SUKCES | WŁASNE MINI STUDIO
Nad piosenkami na naszą debiutancką płytę „Pocałuj mnie ten jeden raz” zaczęliśmy pracować już w roku 1997. Powstawały pomysły i nagrania demo. Siedzieliśmy nad aranżacjami i szukaliśmy swojego stylu i brzmienia. Kupiłem wtedy syntezator YAMAHA CS1x, który bardzo nam pomógł, ponieważ większość jego barw idealnie nadawała się do stylu disco dance.
Do swojego Rolanda JV1080 dokupiłem dwa tzw. „expansion” – rozszerzenia z nowymi brzmieniami DANCE i HIP HOP.
Wiosną 1998 weszliśmy do bardzo znanego studia „Laser Sound” w Katowicach (w studio tym nagrywał Stachursky, I&I, Thomas i wielu innych wykonawców muzyki tanecznej) i razem z realizatorem Jurkiem Macoła (zmarł w 2021), na 16 śladowy magnetofon TASCAM nagraliśmy 14 zupełnie nowiutkich piosenek.
Zgrane piosenki dostaliśmy na cyfrowej kasecie DAT. W tamtych czasach był to prawdopodobnie jedyny profesjonalny nośnik, który można było dostarczyć do wydawcy płyt i kaset magnetofonowych.
No właśnie, trzeba było znaleźć wydawcę. Ale o tym za chwilkę.
Postanowiliśmy sami nagrać teledysk. Pomógł nam w tym nasz przyjaciel Włodek Dobrek, który był właścicielem Studia Video zajmującego się kręceniem profesjonalnych filmów z imprez okolicznościowych. Jak na tamte czasy miał najnowszy sprzęt i kamerę S-VHS. Do teledysku wybraliśmy piosenkę pt: „Fun-Tastic” – piosenkę o nas.
Wróćmy do tematu wydawcy. Wsiadłem w samochód, zabrałem kasety z naszym demo, wydrukowane na domowej drukarce igłowej kartki opisem zespołu i pojechałem do Warszawy. Odwiedziłem firmę Sławka Skręty POLSIDE MUSIC oraz firmę STD. Pogadałem, zostawiłem demówki, powiedzieli że przesłuchają i się odezwą.
Nie musiałem długo czekać, bo gdy wracałem do domu słynną gierkówką, mniej więcej na wysokości Rawy Mazowieckiej dostałem telefon z POLSIDE MUSIC:
„…spodobały nam się piosenki, chcemy porozmawiać o współpracy…”
Zapytałem czy może to być jeszcze dzisiaj, zawróciłem i kilka godzin później miałem dogadane warunki kontraktu na wydanie naszej debiutanckiej kasety „Pocałuj mnie ten jeden raz”
Kilka dni później w Warszawie nakręciliśmy teledysk do tytułowej piosenki. Było to dla nas niesamowite przeżycie: pierwszy profesjonalny teledysk, w profesjonalnym studio telewizyjnym, z profesjonalną ekipą filmową.
Teledysk szybko trafił do programów telewizyjnych. Był emitowany w słynnym „DISCO RELAX” na Polsacie gdzie trafił na czołowe miejsca listy przebojów.
Nasze piosenki grały rozgłośnie radiowe. Stawaliśmy się coraz bardziej popularni co przeniosło się na bardzo dużą ilość granych koncertów, wywiadów w stacjach radiowych, telewizyjnych, wizytach w „…zakładach pracy…” itp
W 1998 roku zbudowałem sobie mini studio nagraniowe, gdzie tworzyłem nowe piosenki i eksperymentowałem z nowymi brzmieniami. Poznałem wtedy zespół Lover Dance, który właśnie szukał aranżera i producenta. Na pierwszym spotkaniu dogadaliśmy warunki i chwile później zaczęliśmy współpracę. Zaaranżowałem dla nich kilka piosenek i nawet dwie skomponowałem. Wszystko w stylu dance. Kilka utworów nagraliśmy w moim mini studio a pozostałe w studio Firmy POLSIDE MUSIC Sławka Skręty w Warszawie, który został również wydawcą tej płyty.
Nagraliśmy teledysk do tytułowej piosenki „Stanie się coś” w Warszawskim studio filmowym. Klip ten również emitowany był w Disco Relax i wielu innych programach.
Zostałem producentem i zarazem managerem zespołu Lover Dance. Zajęcie to spodobało mi się tak bardzo, że postanowiłem to powtórzyć z kolejnymi zespołami.
Ale o tym opowiem później.
W ramach mojej współpracy z firmą Kamerton wyprodukowałem piosenki na album które zaśpiewał Włodek z Fun-Tastic pod pseudonimem OLIVER. Kamerton wydał kasetę „Do zakochania mały krok” a ja razem z bratem Darkiem dołączyliśmy do Włodka i w tzw. „międzyczasie” zagraliśmy z tym projektem kilkadziesiąt koncertów.
Do tego projektu nagraliśmy nawet teledysk na warszawskiej starówce, który emitowany był w Polsacie.
DRUGA PŁYTA „FUN-TASTIC” | „ZŁOTA NUTA” ZA HIT LATA 1999 | BIESIADOGRANIE | LASER SOUND
Kilka miesięcy po wydaniu pierwszej płyty mieliśmy już gotowy materiał na kolejną drugą płytę. Postanowiliśmy zmienić wydawcę.
Kasetę Fun-Tastic “Jesteś blisko mnie” wydała firma braci Samborskich – Pro Dance.
Nasza tytułowa piosenka JESTEŚ BLISKO MNIE stała się hitem programu DISCO RELAX emitowanego w każdą niedzielę o godzinie 10.00 w telewizji POLSAT. Przez prawie rok utrzymywała się na pierwszym miejscu listy przebojów Disco Relax. Kilka razy była „piosenką miesiąca”. Ciekawostką jest, że w tamtych czasach głosowało się wysyłając kartki pocztowe z wypisanym wykonawcą i tytułem piosenki. Do redakcji przychodziły setki jak nie tysiące kartek, które trzeba było posegregować i policzyć.
„Jesteś blisko mnie” przyniosła nam jeszcze większą popularność. Zaczęliśmy grać jeszcze więcej koncertów. Zdarzało się że mieliśmy koncert w piątek, potem trzy koncerty w sobotę i trzy w niedziele. I tak prawie w każdy letni weekend. Spotkania z fanami, wywiady w telewizjach i rozgłośniach radiowych. Byliśmy cały czas w trasie. W sezonie 1999 zagraliśmy około 120 koncertów. Na imprezach plenerowych, w klubach i dyskotekach. Podobno niektórzy organizatorzy imprez nazywali nas „krawaciarzami”.
Nasza kaseta sprzedawała się jak przysłowiowe „świeże bułeczki”. Wzmocniliśmy promocję i latem nagraliśmy kolejny teledysk do piosenki „Nie mogę tak bez Ciebie ciągle żyć”. Pamiętam, że zdjęcia kręcone były w dwóch różnych miejscach, w dwa różne dni. Piosenka była w bardzo modnym wtedy klimacie reagge-dance.
Podczas Miedzynarodowych Targów Muzycznych ITERMEDIA 1999 w Warszawie, nasza piosenka „Jesteś blisko mnie” otrzymała nagrodę „Złota Nuta 99” i tytuł Przeboju Lata 99 w kategorii „muzyka taneczna”
Ale to nie koniec nagród. Pod koniec lipca wystąpiliśmy w koszalińskim amfiteatrze na Ogólnopolskim Festiwalu Muzyki Dance i Disco Polo BIESIADOGRANIE Z POLSATEM. Wykonaliśmy dwie piosenki: „Powiedz mi” i „Yeah Yeah Yeah”. Zajęliśmy trzecie miejsce.
Pamiętam, że wystąpiłem wtedy w nieco innej fryzurze.
Zaraz po festiwalu udzieliliśmy wywiadu w programie DISCO RELAX
Jesienią rozpocząłem współpracę jako aranżer i realizator nagrań w LASER STUDIO w Katowicach. Produkowaliśmy w tym czasie piosenki lekkie, łatwe i przyjemne. W branży mówiliśmy na nie „malajki”. Współpraca trwała około 2 lat. Potem studio odkupiła firma SNAKE’S MUSIC, z którą rownież rozpocząłem muzyczną współpracę, ale dopiero w 2002 roku.
Końcówka roku upłynęła w studio nad produkcją kolejnej płyty „Fun-Tastic”. Zrobiliśmy również nowe zdjęcia na okładkę. Zostaliśmy przy „krawatach” ale zmieniliśmy kolorystykę.